Urodzony 12 listopada 1938 r. w Czerkasach na Wołyniu. Matura w
1956 r. w Liceum Ogólnokształcącym w Kluczborku. Studia na Wydziale
Architektury Politechniki Krakowskiej oraz w pracowni prof. Krchy
na wydziale malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w latach
1957-65.
Od 1966 roku działalność w zakresie malarstwa, grafiki, rysunku, scenografii.
Udział w 10 wystawach międzynarodowych m. in.: VI Międzynarodowe
Biennale Grafiki Kraków, III i IV Międzynarodowe Biennale Malarstwa
w Koszycach (Czechosłowacja), VIII, IX, X Międzynarodowe Biennale
Plakatu Warszawa, IV Międzynarodowe Biennale Plakatu Lahti (Finlandia),
IV Międzynarodowe Triennale Plakatu Mons (Belgia), VIII Międzynarodowe
Triennale Plakatu Toyama (Japonia).
27 wystaw indywidualnych w kraju i za granicą, m. in.: Kraków (w latach:
1968, 1969, 1970, 1974, 1975, 1978, 1989, 1992, 1993, 1999,
2000, 2002, 2004, 2006, 2009); Wrocław; Gdańsk; Białystok; Nowy
Sącz; Piotrków Trybunalski; Kluczbork 1996, 2005, 2007; Tychy; Mikołów;
Gorlice; Sandomierz; Darmstadt, Düsseldorf, Jugenheim
(RFN).
Udział w kilkudziesięciu wystawach za granicą, m. in.: Niemcy (wielokrotnie),
Włochy, Szwajcaria, USA, Francja (wielokrotnie), ZSRR, Holandia,
Bułgaria, Czechosłowacja, Kuba, Meksyk, Chorwacja.
Udział w ponad 150 wystawach krajowych i środowiskowych, m. in.:
V Spotkania Krakowskie, VIII Festiwal „Złote Grono“ Zielona Góra, VII
Warszawski Festiwal Sztuki, V-XII Biennale Plakatu Polskiego Katowice,
Pokolenia i Tendencje Kraków, Rysunek i Obraz Kraków, IX Ogólnopolska
Wystawa Grafiki Warszawa, Sztuka Faktu Bydgoszcz, Akcja
Plastyczna Wernisaż u Szadkowskiego Kraków.
Współpraca artystyczna z wydawnictwami i redakcjami m. in.: PWN,
WAG-KAW, PWM, Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej w Krakowie,
„Homini“ Bydgoszcz, „Student“ Kraków, „Aura“ Kraków.
Współpraca plastyczna z teatrami w kraju i za granicą, m. in.: Teatr
38, Teatr „Akne“, „Meeting Ground Theatre“ Nottingham, Teatr im.
J. Słowackiego w Krakowie, Opera Krakowska, Teatr „Banialuka“
w Bielsku-Białej, Teatr Lalki i Aktora w Opolu.
25 nagród i wyróżnień w konkursach i imprezach plastycznych.
Prace w zbiorach muzealnych w kraju oraz w prywatnych w kraju i za
granicą.
Szkoła latania
Człowiek szary i bezimienny, pozbawiony prywatnego życia, o nieokreślonej tożsamości, w otoczeniu tłumu agresywnego lub zmęczonego egzystencją - oto sceneria obrazów Sławomira Lewczuka. Jego bohaterowie przybierają maski, poszukują swojego miejsca w społeczeństwie, czekają na jakiś nieokreślony znak, który pomógłby im wznieść się ponad przeciętność. Ale to są tylko mrzonki, puste gesty, świadczące o niemocy, bezradności i - co najważniejsze - nieumiejętności walki z okrucieństwem świata. Lewczuk od dawien dawna traktował swoje malarstwo jako ingerencję w rzeczywistość. Czasem bywał publicystyczny, czasem symboliczny, ale niemal zawsze tworzył opowieści. Jego obrazy, ułożone w cykle, często powtarzające motywy i technikę, zamieniają się w literacką narrację, posiadającą własny, rozpoznawalny rytm i agresywnie podany temat. Jakże to bliskie Andrzeja Wróblewskiego z jego najlepszego okresu! Ile tu podobieństw, ale i zaskakujących polemik z autorem Szofera niebieskiego czy Rozstrzelania surrealistycznego. Pokrewieństwa widać nawet w kolorystyce (błękit, fiolet, granat), w szorstkości postaci, w celowej brzydocie scen, w eksponowaniu głów o ciężkich rysach. Nastawienie polemiczne polega przede wszystkim na innym stopniu drapieżności. Również na odmiennym potraktowaniu przedmiotu. Dla Lewczuka bowiem liczy się niejednoznaczność opowieści, jej wielowymiarowość i odejście od prostoty. Przedmioty zaś, zapełniające przedstawioną rzeczywistość, dalekie są od cichej melancholii i łagodnej fizyczności. Jednak wszechwładnie obecny brutalizm opisu, domagający się naszego sprzeciwu, na płótnach Lewczuka nabiera metaforycznej głębi, a jeśli nawet odznacza się plakatowością skrótu, nie prowadzi wcale na manowce łatwych znaczeń.
Cechą tego malarstwa jest bowiem skomplikowany „zapis”, a nie prostota. Wielowymiarowość, a nie jednoznaczność. Opowiadanie, a nie błysk wyobraźni. Opowiadając Lewczuk sięga po swoje obserwacje codzienności, nie zapominając wszakże o politycznym jej wymiarze. Nietrudno zauważyć bardzo krytyczny stosunek twórcy do wszelkich przejawów zła, a nawet zdecydowaną potrzebę przeciwstawienia się koniunkturalizmowi, kłamstwu czy powszechnej euforii, związanej z łatwą akceptacją kiczu i pospiesznie tworzonych autorytetów. Unikając dziennikarskiego zaangażowania, coraz częściej, coraz trafniej odnajduje się w formie symbolicznego starcia dwóch sprzecznych racji. Nie da się ukryć - świat Lewczuka jest okrutny i ciemny, pozbawiony jakiegokolwiek azylu, jakiejś jasnej przestrzeni, którą można by zaakceptować bez reszty. Artysta sprawdza się niemal wyłącznie w negacji i tworzeniu sytuacji strachu, bezwyjściowości i zagrożenia. Ludzie ukazują swoje rany, siłą są wtrącani w przepaść nieznanego, milczą, a ich oczy straszą pustką. Ich rękawy są bezcielesne, twarze znieruchomiałe, tułowia zgarbione. Ludzie-maszyny wrzuceni w otchłań zdehumanizowanych przedmiotów - gadżetów. W pochodzie przeciętych czy odkręconych głów, na tle ciemnym i brudnym, jedynym prawdziwym oddechem wydaje się niesłyszalny krzyk zamkniętej przestrzeni.
Ale w ostatnich obrazach Lewczuka coś zaczyna się zmieniać. Stosunek do świata łagodnieje, jasność wychodzi na powierzchnię samorzutnie, pojawia się nowy motyw: lotu czy próby lotu. To już nie tylko zmięte sylwetki przechodniów i bywalców dworcowych poczekalni tworzą niemal antyczny Chór Starców, ale również nieco rozwichrzeni młodzi konsumenci życia, wpatrzeni w odległą, przezroczystą przestrzeń, gotując się do skoku, a nawet lotu. To nie tylko tchnące dantejskim piekłem kratki ściekowe, ale i, zupełnie teraz niespodziewane, jakże ciekawe na tych obrazach, części samolotów i ich dziecięce modele - symboliczne marzenie o wyjściu z zaklętego kręgu dawnych obsesji i rozczarowań. Zaczęło się przebijać światło! Pokazały się chmury na błękitnym niebie, a skrzydła samolotów przyciągają wzrok swoim spokojem i ukrytą tajemnicą. Choć często na uwięzi i nierzadko rozrzucone w oddali, jakby w oderwaniu od ludzi, dają przecież poczucie sensu ciągłego poszukiwania prawdy tam, gdzie trudno się jej spodziewać. Lewczuk wpisuje teraz w swój program artystyczny, tak - wydawało się - nieprzemakalny na wszelkie nowości, element naiwnej, niemal dziecięcej wiary w moc przeobrażania świata. Strach przed zagrożeniem i brzydotą zamienia szczęśliwie w metafizyczny lęk przed utratą ufności.
Jednak nie oznacza to wcale, że poczucie zagrożenia minęło. Nie, Lewczuk tworząc obrazy, w których tematem jest przestrzeń, wchłaniająca, i to w różnych kierunkach, ludzi, ich dążenia, dowodzi, że świat zewnętrzny stale atakuje naszą prywatność. Opowiadając się za twórczą samotnością, broniąc własnej niezależności, jest bezlitosny w wyrażaniu krytyki pod adresem tego, co stadne i pod linię. Deformuje postacie, a zwłaszcza głowy, żeby uzmysłowić groźbę zdehumanizowanej rzeczywistości, w której liczą się tylko sztuczne wartości. Fałsz, sztuczność, niedopasowanie - to kategorie, które niemal całkowicie zawładnęły światem przedstawionym w obrazach Lewczuka. Ludzie, sprowadzeni do cielesnej powłoki, symbolizowani przez twarze lub inne części ciała, usiłują wyrwać się z pułapki, w jakiej się znaleźli i dokonują heroicznego wysiłku, by przeskoczyć tajemniczą granicę, wyznaczoną im przez los. Postacie Lewczuka nie tylko są ofiarami brutalnej, niepewnej rzeczywistości, co widać w licznych cyklach, jak Symptomy czy Tandemy , ale bohatersko dążą ku wolności. Jest ona w tej twórczości sprowadzona do metafory lotu, oderwania od ziemi, lewitacji. Odbywa się tu dziwne misterium demitologizacji. W wielu obrazach Lewczuk odrzuca postawy ideologicznego zacietrzewienia czy fasadowej tromtadracji. Od czasu do czasu przewija się w nich motyw wojny jako dalekie echo dziecinnego przeżycia, ale też współczesny miraż niesienia wzniosłych idei. Lewczuk „opowiadając", skłania się ku refleksji, że wszelki system, ustanowiony przez stojących u władzy, dąży do manipulacji i uzależnienia od siebie. To samo widzi w cywilizacji technicznej, która jego zdaniem zamiast pomagać, unicestwia ludzką wrażliwość, przemawiając językiem odhumanizowanym i wrogim.
Julian Kornhauser
Teksty pochodzą z katalogu „Sławomir Lewczuk, Malarstwo. Wystawa styczeń 2009, ZPAP Okręg Kraków, Galeria Pryzmat Kraków
|
|